Temat na tego posta kształtował się we mnie latami. Pierwszym etapem poznania tematu były obserwacje zachowań psa, ale zaczęło się od gołębi. Jako, że mam gołębie to wykonujemy ich selekcję. Jedną z metod selekcji gołębi to podkładanie obcych i "lepszych" jajek pod parę z której młodych nie chcemy w danym momencie (np. para ze sobą się nie sprawdza, ale jest za późno na zmianę partnera). Dlatego gdy "niechciana" para złoży jajka zabieramy je i musimy z nimi coś zrobić. Jajka te choć pełnowartościowe trochę zniechęcają np. półprzeźroczystym białkiem po ugotowaniu, dlatego czasem je jemy, a czasem nie. Nie zachęcam tu do jedzenia zapłodnionych jaj bo sam uważam że lepiej jest jeść niezapłodnione, ale ta dana sytuacja jest specyficzna, gdyż i tak gdyby gołąb ten się wykluł musiałby zostać zabity, bo gdybyśmy zostawiali wszystkie gołębie mielibyśmy ich już kilka tysięcy. Na fermach kurzych jest taka możliwość by jajka były niezapłodnione, tutaj nie bardzo. Z resztą nie hodujemy gołębi dla jajek... Jak nie zjemy dajemy je psu czasem nawet nieugotowane. I tu właśnie po pierwszym razie, gdy dałem nieugotowane jajko psu zauważyłem, że owszem wylizał co w nim było, ale i zjadł skorupkę! Wtedy pomyślałem: hmm czyżby skorupka była dla niego wartościowa? Dodatkowo przypomniałem sobie, że w sumie dajemy gołębiom pokruszone skorupki jaj, żeby uzupełnić ich niedobory wapnia. Zadałem sobie pytanie: Czy skoro skorupki jaj są takie dobre, to może i my powinniśmy je jeść? Skorupki jaj niewątpliwie zawierają duże ilości wapnia, którego ciężko uzupełnić jeśli nie spożywamy produktów mlecznych, bo np. mamy nietolerancję laktozy. W skorupce jaj występuje 25 minerałów, głównie sole wapnia, ale również selen, miedź, cynk, molibden oraz krzem. Jej skład jest zbliżony m.in. do składu ludzkich kości. Kupujemy również różne suplementy diety uzupełniając niedobory wapnia, które mają ograniczoną wchłanialność (zwykle 10-70%), natomiast wchłanialność wapnia ze skorupki jaja to nawet 90%! Pewnie powiecie sobie w myślach: "nie wyobrażam sobie gryzienia skorupek, to obrzydliwe!" No może, ale jest sposób na zniwelowanie trochę tego poczucia i przekonanie się do spożywania skorupek. Sposób jest następujący: po ugotowaniu jajek obieramy je ze skorupek, następnie skorupki suszymy i mielimy w młynku do kawy. Taki proszek możemy spożywać bez niczego lub możemy po prostu dodawać do potraw. Smak nie jest wyrazisty, dlatego nie popsuje żadnej potrawy. Po zmieleniu jedna łyżeczka takiego proszku dostarcza około 800-1000 mg jonów wapnia, co pokrywa dzienne zapotrzebowanie na ten pierwiastek. Warto też dodać, że często skorupki jaj (tak jak i jajka) mają niższą zawartość metali ciężkich od samej kury, gdyż kura broni przyszłe potomstwo przed szkodliwym ich działaniem i ogranicza ich akumulację w skorupce oraz samym jaju. Zazwyczaj po ugotowaniu nie widziałem tej czerwonej pieczątki informacyjnej na skorupce, więc wniosek jest taki, że podczas gotowania się rozpuszcza i nie trzeba się o nią martwić, że się otrujemy. Widziałem też sposób usprawniający przyswajanie wapnia ze skorupek. Do sporządzonego proszku dodaje się różnych kwasów organicznych tj. ocet. Podobno ma to zwiększać przyswajalność wapnia poprzez tworzenie soli wapnia. Sole te powstają w trakcie rozpuszczania skorupki. Sam na razie tylko spróbowałem smaku skorupek, ale może się przełamię i będę jadł ich więcej. Aczkolwiek prawdopodobnie nie mam niedoborów wapnia, bo jestem amatorem produktów mlecznych i jestem od nich uzależniony :D
A co wy o tym sądzicie? Skusicie się? Polecam również polajkować moją stronę na facebooku, by być na bieżąco z postami: https://www.facebook.com/umyslzielony/
0 Comments
Leave a Reply. |
Wyłącz Adblocka na tej stronie. Dzięki ! :D
Kategorie
All
Archiwa
February 2020
|