Pytanie, które każdy przyrodnik musi sobie zadać prędzej czy później. Pytanie nie jest proste, a odpowiedź na nie zależy od tego z której strony patrzymy na problem. Omówię kilka punktów widzenia: 1. Gdy człowiek decyduje się na krzyżowanie z dzikimi formami/gatunkami w celach hodowlanych. Tutaj sprawa jest jasna. Efekt takiej krzyżówki pozostaje formą/odmianą/rasą hodowlaną, bo w dalszym ciągu będzie ona użytkowana na wydzielonej przestrzeni. Zazwyczaj krzyżowanie takie ma konkretny cel tj. np. polepszenie walorów smakowych mięsa mieszańca świni i dzika, czy zwiększenie odporności formy hodowlanej jakiejś rośliny sadowniczej, warzywniczej czy rolnej (kilka aspektów np. heterozja, niwelowanie skutku chowu wsobnego, czy wprowadzanie danej cechy). Szerzej opisałem to tu: czy-dzikie-gatunki-sa-zbawieniem.html Wracając jeszcze do mieszańców świń i dzików: en.wikipedia.org/wiki/Iron_Age_pig (Jeśli nie znacie angielskiego wystarczy skopiować do google tłumacza - wszystko zrozumiecie) Krzyżowanie świni i dzika wykonywano w celu powrotu do cech świni z epoki żelaza (stąd nazwa w wolnym tłumaczeniu z ang.: "świnia z epoki żelaza".) Takie krzyżówki uciekają czasem z hodowli (podobnie jak świnie ) i jak podaje artykuł po 3 generacjach ciężko doszukać się cech świni domowej u mieszańców. 2. Z punktu widzenia danego gatunku (co "sądzi" dany gatunek). a) punkt widzenia rasy/gatunku/odmiany hodowlanej - jeśli to był cel zamierzony przez człowieka - patrz pkt. 1, jeśli nie, czyli forma hodowlana uciekła do natury i nie została złapana to co następuje z punktu widzenia ewolucyjnego: Jest ryzyko jest zabawa! Z jednej strony ma do wyboru odpowiedniego i wybranego przez siebie partnera o silnych i zdrowych genach. Nie jest zdana na łaskę człowieka (wydanie na świat potomstwa nie zależy już od człowieka). Efekt heterozji dodatkowo spotęguje zdrowotność mieszańców. Z drugiej strony geny tej formy hodowlanej mogą być na tyle nie dostosowane do środowiska naturalnego, że jej linia ewolucyjna w naturze wyginie, a w hodowli by przerwała. Dodatkowo ta forma hodowlana sprowadza nijako na siebie gniew człowieka, który w imię czystości gatunkowej zabije jej potomstwo co do ostatniej sztuki, a w razie niepewności sprawdzi wszystko genetycznie. b) punkt widzenia gatunku dzikiego - podobnie jak powyżej są tego dwa aspekty (nie licząc narażenia potomstwa takiej krzyżówki na unicestwienie przez człowieka i możliwość nie przetrwania z powodu niedostosowania do warunków naturalnych o których pisałem w pkt. a). Jeśli mamy do czynienia z ginącym dzikim gatunkiem, który może skrzyżować się z gatunkiem hodowlanym może być dla niego ostatnia deska ratunku. Dziki i ginący gatunek charakteryzuje często chów wsobny (czyli podobnie jak u form hodowlanych). Zmienność w obrębie ginącego gatunku jest niewielka z czym idzie narażenie na choroby genetyczne i osłabienie jego wigoru, a efektem tego może być jego całkowite unicestwienie. Co normalny zwierz by w takiej sytuacji zrobił? Próbowałby skrzyżować się z mniej spokrewnionym osobnikiem, bo ocalić gatunek. Weźmy pod lupę żbika w Polsce ginącego. Krzyżuje się on notorycznie z kotami domowymi. Ale co on ma zrobić, gdy jego gatunek ginie? Skoro w naturze ginie, jego niewielka populacja jest coraz mniejsza i mniej zróżnicowana genetycznie, więc musi działać. W naturze prawdopodobnie kiedyś wyginie w postaci czysto gatunkowej, ale jego DNA nie wyginie w hodowli! To nie jest tak, że tylko koty udomowione przekazują swoje potomstwo naturze, ale i żbiki przekazują swoje potomstwo ludziom. Jak już jego DNA znajdzie się w hodowli ciężko będzie je wytępić, więc część jego jestestwa i tak przetrwa. Żbikowi jest obojętne czy krzyżuje się ze swoim gatunkiem (właściwie podgatunkiem), czy formami hodowlanymi. Musi działać na dwa fronty, bo nigdy nie wie która strategia okaże się lepsza w przyszłości. Jedynie ludzie mogą mu przeszkodzić w przetrwaniu poprzez zabranianie krzyżowania. Przykład: www.cafeanimal.pl/artykuly/co-slychac-w-zoo/W-krakowskim-zoo-zbadaja-ile-jest-zbika-w-zbiku,2498 Czytając ten artykuł mam wrażenie, że żbik przetrwa tylko w zoo, gdzie będzie skazany na zagładę z powodu chowu wsobnego. Serio chcecie eliminować osobniki, które wizualnie niczym się nie różnią, ale kilka genów będą miały po kocie domowym? Dla mnie to jest chore. Nawet ludzi zwiedzających zoo nie będzie obchodziło, czy 100 lat temu ten żbik skrzyżował się z kotem domowym... Na deser jeden z moich ulubionych przykładów historycznych. Sądzicie, że neandertalczyk wyginął? Mylicie się. Dzięki niemu prawdopodobnie zawdzięczamy białą skórę czy blond włosy. Pozostawił sumarycznie w populacji ludzkiej nawet kilkadziesiąt % swojej zmienności genetycznej. Nie wiemy dlaczego wymarł (w pojęciu czystogatunkowym), ale wiemy, że dzięki temu, że skrzyżował się z Homo sapiens w ogóle jego jestestwo przetrwało (może to jedyna droga dla żbika?). Dla populacji wilków takie krzyżówki uchroniły lokalną populację od zagłady w Ameryce północnej, gdzie powstała krzyżówka doskonale radząca sobie z lokalnymi warunkami. Krzyżówka ta jest mieszańcem kojota, wilka i psów: www.economist.com/news/science-and-technology/21677188-it-rare-new-animal-species-emerge-front-scientists-eyes?cid1=cust%2Fednew%2Fn%2Fbl%2Fn%2F20151029n%2Fowned%2Fn%2Fn%2Fnwl%2Fn%2Fn%2FNA%2Fn Osobną kwestią jest tworzenie krzyżówek inwazyjnych z którymi już nie można sobie poradzić. Podajmy przykład czeremchy. Czeremcha zwyczajna i czeremcha amerykańska (przybysz) wzajemnie się krzyżują. Czystogatunkowa czeremcha amerykańska nie jest dobrym zjawiskiem w polskich lasach. Ale przyjrzyjmy się krzyżówkom. Czeremcha amerykańska jak i mieszańce z czeremchą zwyczajną są inwazyjne. Wypierają gatunki roślin z innych rodzai. Gdyby populacja czeremch w Polsce składała się głównie z mieszańców międzygatunkowych o wyższym procencie genomu czeremchy zwyczajnej, ale o właściwościach inwazyjnych dzięki czeremsze amerykańskiej to przepraszam bardzo, ale jest to sukces ewolucyjny czeremchy zwyczajnej, bo dzięki skrzyżowaniu się z czeremchą amerykańską jej potomstwo jest liczniejsze. A o to chodzi w ewolucji, by potomstwo było liczniejsze. 3. Punkt widzenia natury. Nadrzędnym prawem naturalnym jest: spłódź liczne potomstwo byś przetrwał, najlepiej z różnorodnymi osobnikami, bo nigdy nie wiesz które cechy będą promowane w przyszłości. To jest walka o śmierć i życie, więc walcz! Idźcie i rozmnażajcie się! 4. Punkt widzenia zachowania unikatowych cech służących człowiekowi w celach niehodowlanych (np. parki narodowe) lub hodowlanych w przyszłości (naturalny bank genów). Tak, to jest ważne. Niewątpliwie gdybyśmy doprowadzili do dowolnego krzyżowania się gatunków dzikich z hodowlanymi moglibyśmy utracić cechy gatunków, które są dla nas cenne. Mogłoby się okazać, że forma hodowlana wyparła dziki gatunek. Forma ta z punktu widzenia natury (patrz punkt 3) okazałaby się lepsza. Ale czy moglibyśmy dziś tworzyć krzyżówki świni z dzikami gdybyśmy udomowili wszystkie dziki? Czy z utęsknieniem nie patrzylibyśmy na rysunki rycin dzików patrząc na nie jak na dinozaury, albo dodo? To by było niewątpliwie smutne i niekorzystne. Mogłoby się okazać, że z naszej winy przytłoczyliśmy populację dziką osobnikami hodowlanymi i bezpowrotnie utracilibyśmy cechy osobnicze, które mogłyby się nam przydać w przyszłości lub stanowiłyby dla nas atrakcję. Dzikie gatunki są rezerwuarem cech przystosowawczych do danego lokalnego terenu. Formy hodowlane często radzą sobie w różnych terenach, ale kosztem niskiej zmienności i niskim stopniu przystosowania do tych konkretnych warunków. Tak w sumie wychodzi na to, że chronimy gatunki (ich różnorodność) dla siebie, a nie dla natury, która (patrz punkt 3). Ten punkt dotyczy również odmian/ras lokalnych objętych ochroną prawną. Sam mam z tym bezpośrednie doświadczenie, gdyż nie wolno mi hodować innej niż lokalna linia pszczoły. Ale cieszę się z tego, gdyż gdyby każdy mógł mieć taką linię jaką chce to ta linia by zanikła. Z drugiej strony kiedyś będzie doskwierał nam chów wsobny, ale są na to sposoby :) 5. Mój punkt widzenia (podsumowanie). Nie każdy musi się zgodzić z moją opinią, dlatego zapraszam do dyskusji. Dla mnie wszystko rozchodzi się o liczby. Jeśli mamy stabilną populację czystych gatunkowo gatunków nie obawiałbym się pojedynczych przypadków krzyżowania się ich w naturze. Nie zabijałbym mieszańców. Jeden osobnik z hodowli nie wpłynie znacząco na zmienność ustabilizowanej populacji gatunku dzikiego (przykład dzików i 3go pokolenia). Forma hodowlana może za to przysłużyć się w niwelacji chowu wsobnego populacji dzikiej nadając jej wigoru dzięki zjawisku heterozji. Gorzej, gdy istnieje przesłanka, że DNA formy hodowlanej może zacząć być znaczącym ułamkiem w populacji dzikiej i przeważać nad DNA dzikiego gatunku. Wtedy trzeba interweniować. W wypadku ginącego gatunku krzyżowanie się z formami hodowlanymi może być jedyną deską ratunku dla ocalenia choćby części DNA gatunku dzikiego, bo jeśli gatunek ten wyginie w naturze, wyginie w ogrodach zoologicznych z powodu chowu wsobnego lub będzie cierpiał z powodu chorób genetycznych w takim stopniu, że każda reintrodukcja do naturalnego środowiska zakończy się fiaskiem, więc w takim przypadku nie widzę sensu blokowania krzyżowania się gatunków. Polubcie mnie na fejsie! www.facebook.com/umyslzielony/
0 Comments
|
Wyłącz Adblocka na tej stronie. Dzięki ! :D
Kategorie
All
Archiwa
February 2020
|